piątek, 20 lipca 2018

premiera drukowanej wersji CZTERECH ŻYWIOŁÓW :D

Stało się :D Wreszcie światło dzienne ujrzała drukowana wersja "Żywiołów Karteru" :D
Póki co jest dostępna w serwisach bonito.pl oraz aros, zobaczymy, co będzie następne ;)
https://bonito.pl/k-20035083-zywioly-karteru
https://aros.pl/ksiazka/zywioly-karteru
OPIS--->
Żywioły przemówiły! Karterze, poznaj swoich strażników! Falen, Ellie, Rin i Alec zostali wybrani, by chronić swój lud przed krwiożerczymi nerimimi. Co się stanie, kiedy któreś z nich przypadkiem przemieni się w nerimiego? Kara za "zdradę" jest jedna. Czy zostanie wymierzona? Po tysiącach lat potomek bogini Nilani i księcia piekieł Castiella obudził się w nowym ciele. Los Dzieci Żywiołów to szachownica, po której poruszają się pionki bogów i demonów. Kto pierwszy zabije króla?

niedziela, 3 czerwca 2018

KONKURS I WYDAWNICTWO

Hej! Witam was po okrutnie długiej nieobecności ;) 
Jak część z was wie (a część nie) jakiś czas temu odezwało się do mnie wydawnictwo Waspos. Opowieść, którą znaliście pod tytułem CZTERY ŻYWIOŁY, zostaje wydana jako ŻYWIOŁY KARTERU autorstwa Meridiane Sage.
E-booki są już dostępne w linkach podanych na końcu postu, za ok półtora miesiąca będzie także druk :D

Co do konkursu... WŁAŚNIE :D 

Na stronach na Facebooku "Z fascynacją o książkach"  oraz "Atramentowe książki" rozpoczęto konkurs, w którym można wygrać e-booka "Żywiołów Karteru". Gorąco zachęcam do brania udziału!  

[WYSTARCZY KLIKNĄĆ W PODŚWIETLONĄ NAZWĘ STRONY]

Zainteresowanych kupnem e-booka i tym samym wsparciem w dalszym pisarskim rozwoju odsyłam na podane poniżej strony. Dziękuję tym samym za wsparcie, którego udzielaliście mi przez lata.






PWN 



PS NIE SUGERUJCIE SIĘ, PROSZĘ, ROZDZIAŁAMI DOSTĘPNYMI NA BLOGU ;)
Oczywiście - trzon historii i bohaterowie są bardzo podobni, jednak bardzo wiele zmieniło się (mam nadzieję) na lepsze, przez co historia jest pełniejsza i dojrzalsza.


sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 82 : Veronica Lucia Coverty

- Dlaczego tu jesteśmy? Dlaczego zabrałeś mnie do Piemontu? - pytała skonfundowana Rosalyn, kiedy ich powóz przejeżdżał przez zatłoczone miasto.
Piemont był powszechnie kojarzony z wyrobem drogich mebli dla arystokracji oraz z produkcji doskonałego wina. Kiedy jechało się ulicą główną, w oczy rzucały się wspaniałe kamienice pomalowane w winorośle, z wykutymi na fryzach liśćmi, dziedziczone z pokolenia na pokolenie przez bogatych mieszczan.Najstarsze sięgały trzeciego wieku drugiej ery (obecnie jest VI. w. - 522 rok).
- Nie wierzę, że tak nagle zebrało ci się na krajoznawcze wycieczki. Zwłaszcza, że jutro zabierają cię do Centaurionu.
- Nie przypominaj mi o wojsku, błagam - jęknął Luke, przenosząc wzrok na żonę. - Poza tym... pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? Tę o mojej mamie?
Chociaż robił wszystko, by zamaskować swą niepewność, Rosalyn nie dała się zwieść. Znała go zbyt długo.
- Tak. Zdziwiło mnie, że mówiliście z ojcem o niej tak, jakby jeszcze żyła.... Ale przecież to niemożliwe. Pochowaliście ją wiele lat temu, czyż nie?
- Widzisz... Nie do końca...
- Lucian, o czym ty mówisz? Jak można pochować kogoś nie do końca?

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 81 : Carewicz

Nocny płaszcz już dawno utulił do snu Państwo żywiołów. Spowijające je mroki rozświetlały liczne gwiazdy, połyskujące pięknie, ale i ostrzegawczo. Łukowaty księżyc przysłaniały ołowiane chmury, przesuwane wiatrem. Powietrze było ciężkie od dymu licznych fabryk. Uliczka pomiędzy velirieńskim pałacem sprawiedliwości a klasztorem Lorionna, boga sprawiedliwości, była ślepym zaułkiem. Otaczające go z trzech stron mury pięły się wysoko, podcinając skrzydła tym, którzy próbowali tym szlakiem uciekać. Poprzyklejane klajstrem plakaty odrywały się od cegieł i frunęły dalej z wiatrem.
Falen wkroczył do niego dumnym krokiem, którym usiłował maskować swą niepewność. Wcześniejsza rozmowa z ojcem Gregoirem pozostawiła spustoszenie i pożogę w jego myślach. On Narissanem? Mitycznym diorim, synem Nilani? Bogini, w którą nigdy nie wierzy? I demona, który już raz go zabił...? Tego było za wiele, stanowczo zbyt wiele jak na jedną rozmowę.
Ukrytą w kieszeni dłonią ściskał nerwowo medalion, który podarował mu kapłan. Niby miał pomóc kontrolować przemiany, ale jaką Falen mógł mieć pewność, że zadziała? Wolał, żeby car nie wiedział o jego "przypadłości"....

A właśnie... Gdzie odziewał się William von Donner? Przecież miał się tu z nim spotkać. Ledwo Rossmary zdążył o tym pomyśleć, a usłyszał za swoimi plecami zimny, drwiący głos. Zjeżyły mu się włoski na karku.
Odwrócił się gwałtownie. Postać, którą przed sobą ujrzał, bynajmniej nie była carem Inserii, ale jego synem, carewiczem Dominiciem.
- Czyżbyś na kogoś czekał? - zagaił, mrużąc jasnobrązowe oczy. Zimne i nieprzejednane jak u żmii. W sumie to Falen dostrzegał pewne podobieństwo.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 80 : Dzieje Narissana

Tak jak jeszcze do niedawna Falen robił wszystko, by wyprzeć z pamięci dziwną przemianę w dniu wesela, tak teraz, kiedy prawie zdradził się przed Ellie, był zdeterminowany poznać prawdę. Bardziej niż kiedykolwiek. Falen nie miał wątpliwości, że ojciec Gregoir wie coś niecoś w tej sprawie.
- Co robisz? - spytała Ellie, gdy wysiadała z powozu na zajeździe pod swoim domem. Dopiero wrócili z narady rebeliantów. Emocje mu towarzyszące powoli zaczęły już opadać.Wiał przeraźliwie zimny wiatr, a z nieba sypały się śnieżne płatki. Falen uwalniał z uprzęży konia berberyjskiego białej maści. 
- Muszę coś załatwić - odparł zdawkowo, spoglądając na nią ukradkiem.

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 72 : Walki uliczne

W oka mgnieniu wszyscy zamieszani w powstanie, a biorący udział w obchodach nocy nilanijskiej, zebrali się w podziemiach pod zajazdem Cartwrightów, w których zawsze obywały się treningi. Chwycili za broń. Falen zabrał ze sobą swój miecz, który otrzymał wraz z chwilą wyboru na Strażnika, bardzo podobny do miecza Luke'a. Alec również dobył szabli, a sakwę z kołkami postanowił zostawić, ponieważ doszedł do wniosku, że nie ma sensu marnować ich na ludzi, skoro są przeznaczona na wampiry. Katherine chwyciła za swój łuk i strzały, ale na wszelki wypadek, gdyby przyszło jej walczyć z kimś z bliskiej odległości, przepasała biodra skórzanym pasem z przyczepionymi do niego wąskimi, lecz długimi ostrzami. Podobny pas wzięła ze sobą i Ellie. Przez pewien czas była ona najmniej doświadczoną wśród Wybranych w kwestii walki z bronią w ręku, ponieważ jej jako jedynej Rada nie obdarzyła ni mieczem, ni łukiem, ani nawet włócznią. Ponieważ wampirzyca chciała polegać na czymś więcej niż jej teracka moc i talenty wampira, których czasami rozsądniej było nie używać, przy okazji treningów do powstań i ona się szkoliła. Potrafiła już celnie rzucać nożami, nawet w ruchomy cel, a także radziła sobie z koncerzem. Marie, chociaż chłopcy uparli się i ją nauczyć tej sztuki i instruowali dziewczynę, w jaki sposób najlepiej uderzać wąskim mieczem, przywodzącym na myśl trochę ostrze samurajskie, ona wolała trzymać się tego, co potrafiła najlepiej, czyli walki całym swoim wampirzym jestestwem. Bo przecież super siła, niewiarygodny refleks, nadludzka siła i ostre jak brzytwa kły to chyba nie było mało.