- Dlaczego tu jesteśmy? Dlaczego zabrałeś mnie do Piemontu? - pytała skonfundowana Rosalyn, kiedy ich powóz przejeżdżał przez zatłoczone miasto.
Piemont był powszechnie kojarzony z wyrobem drogich mebli dla arystokracji oraz z produkcji doskonałego wina. Kiedy jechało się ulicą główną, w oczy rzucały się wspaniałe kamienice pomalowane w winorośle, z wykutymi na fryzach liśćmi, dziedziczone z pokolenia na pokolenie przez bogatych mieszczan.Najstarsze sięgały trzeciego wieku drugiej ery (obecnie jest VI. w. - 522 rok).
- Nie wierzę, że tak nagle zebrało ci się na krajoznawcze wycieczki. Zwłaszcza, że jutro zabierają cię do Centaurionu.
- Nie przypominaj mi o wojsku, błagam - jęknął Luke, przenosząc wzrok na żonę. - Poza tym... pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? Tę o mojej mamie?
Chociaż robił wszystko, by zamaskować swą niepewność, Rosalyn nie dała się zwieść. Znała go zbyt długo.
- Tak. Zdziwiło mnie, że mówiliście z ojcem o niej tak, jakby jeszcze żyła.... Ale przecież to niemożliwe. Pochowaliście ją wiele lat temu, czyż nie?
- Widzisz... Nie do końca...
- Lucian, o czym ty mówisz? Jak można pochować kogoś nie do końca?